Żużel. Pawlicki nie mógł przyjechać do Zielonej Góry. Na przeszkodzie stanęły dwa pożary

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
zdjęcie autora artykułu

- Chciałem przyjechać w tym tygodniu, ale we wtorek paliło się lotnisko w Goteborgu, a ostatnio był pożar na lotnisku w Heathrow - zdradził Piotr Pawlicki, odnosząc się do braku obecności na treningu w Zielonej Górze.

NovyHotel Falubaz Zielona Góra pokonał Fogo Unię Leszno 53:37 i bardzo przybliżył się do utrzymania w PGE Ekstralidze. W tym momencie zajmuje czwarte miejsce w ligowej tabeli i posiada pięć punktów przewagi nad ostatnią ekipą z Wielkopolski. Oczywiście zespół z województwa lubuskiego walczy również o awans do play-offów.

- Nie można oczekiwać, że każdy mecz tak pojedziemy. Jak pokazała dotychczasowa część sezonu, lubimy mieć wpadki i jesteśmy taką drużyną, która potrafi wygrać wszędzie, ale także się pogubić. Nad tym pracujemy. Chcielibyśmy wejść do fazy play-off. Wiemy, że stać nas na to - powiedział po potyczce w mix zonie na antenie Canal+ Sport Piotr Pawlicki.

29-latek był jednym z bohaterów Falubazu. Obok swojego nazwiska zapisał 12 punktów, choć nie miał okazji do ćwiczeń na swoim domowym owalu. - Z tego, co pamiętam, byłem raz w Zielonej Górze na treningu. Chciałem przyjechać w tym tygodniu, ale we wtorek paliło się lotnisko w Goteborgu, a ostatnio był pożar na lotnisku w Heathrow i odwołali mi lot, więc musiałem kombinować - zdradził żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO: Świetne wieści dla fanów Fogo Unii. Ważny zawodnik za chwilę wznowi treningi?!

W zupełnie innych nastrojach był Grzegorz Zengota. Nie dość, że jego Fogo Unia przegrała, to on sam wywalczył zaledwie dwa "oczka". 35-latek już od początku nie spisywał się najlepiej, choć starał się cały czas nawiązywać walkę z rywalami, o czym wspomniał. Na jego słabszy rezultat według niego mogła wpłynąć także niepotrzebna nerwowość, która pojawiła się po pierwszym starcie. W nim na samej kresce przegrał z Janem Kvechem, a później przy wjeździe do parku maszyn podjechał przed Czecha, powodując jego upadek (więcej TUTAJ).

- Wiadomo, chłopaki z Zielonej Góry też wiedzieli, o co jechali i robili to ostro. Ta sytuacja z Jankiem, gdzie nie zostawił mi miejsca przed metą, również mnie zirytowała i wybiła z rytmu. Nie powinno się to zdarzyć, ale jak człowiek przegrywa, to czasami frustracja urasta do takich rozmiarów, że tak ją okazuję. Jestem zły, ponieważ trochę rozbiłem się na początku spotkania. Może, gdybym zachował spokój, byłoby inaczej - przyznał Zengota.

Czytaj także: - Żużel. Przez ten mecz prezes wrócił do palenia. "To są praktycznie derby" - Żużel. GKM wygrywa, a tu takie słowa. Szczere wyznanie Wadima Tarasienki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty