Żużel. Chciał osiągnąć dwucyfrowy wynik. "Nie lubię przegrywać, bo wtedy są nerwy"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kacper Woryna (kask czerwony) i Jakub Miśkowiak (kask żółty)
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kacper Woryna (kask czerwony) i Jakub Miśkowiak (kask żółty)
zdjęcie autora artykułu

Dla Jakuba Miśkowiaka piątkowy mecz w Częstochowie był powrotem na obiekt, który doskonale poznał. Cztery punkty przy jego nazwisku były ważne w ostatecznym rozrachunku, by ebut.pl Stal triumfowała.

Jakub Miśkowiak w barwach Włókniarza Częstochowa ścigał się przez pięć sezonów (2019-2023). Wziął udział w 84 meczach zespołu z północy województwa śląskiego, w których wystartował w 327 wyścigach i wywalczył 472 punkty oraz 46 bonusów. To daje średnią nieco ponad półtora punktu na bieg. W piątek znów pojawił się w Częstochowie, ale tym razem po przeciwnej stronie. Dla ebut.pl Stali Gorzów uzyskał cztery oczka (0,1*,0,3).

Żużlowiec pytany, czy przed meczem czuł dodatkową mobilizację, aby jak najlepiej wypaść przed swoim byłym klubem, odpowiedział: - Chciałem tak samo, jak przed każdym meczem, po prostu odjechać dobre spotkanie, a najlepiej z dwucyfrowym wynikiem. Po to jeżdżę, by wygrywać i nie lubię przegrywać, bo wtedy są nerwy oraz niepokój. Jednak dużo pracowaliśmy nad tym, aby było w porządku - przyznał Miśkowiak w rozmowie z WP SportoweFakty.

Byłego reprezentanta Włókniarza zapytaliśmy o odczucia związane z owalem i o to, czy w jego opinii mocno się różnił od tego, jaki był w latach, kiedy on występował z lwem na kevlarze. - Ten tor się za bardzo nie zmienił i jest dosyć podobny. Mamy jednak zupełnie inne, nowe silniki, ale przełożenia też dosyć zbliżone tutaj chodzą. Początek może nie za bardzo mi wyszedł, bo zasugerowałem się, że tor jest lekko twardy, ale najważniejsze, że pod koniec wszystko zagrało i było już dobrze - dodał nasz rozmówca.

Jakub Miśkowiak w piątkowym meczu mógł być zadowolony z jednego biegu - swojego ostatniego, w którym to przywiózł za plecami Kacpra Woryny. Stanisław Chomski nie ukrywał, że był to jeden z dwóch momentów, których gorzowianie się obawiali. - Myślę, że źle odczytywałem ustawienia i przekazywałem złe odczucia, co do sprzętu. Tutaj też tak było, ale potem zagraliśmy zupełnie na odwrót i jak widać, było dobrze. Mam nadzieję, że teraz będzie z górki - skomentował żużlowiec.

Czytaj także: - Trener Stali mówi o wtopie Włókniarza - Kuriozalna sytuacja w Częstochowie. Trener Krono-Plast Włókniarza zabrał głos

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cugowski, Fajfer, Małkiewicz i Dowhan

Źródło artykułu: WP SportoweFakty