Rzucał jej niedopałki na balkon. "Załatwiłam to raz, a porządnie"

Wiele osób ma problem z "sąsiedzką samowolką" / zdjęcie ilustracyjne
Wiele osób ma problem z "sąsiedzką samowolką" / zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska

31.05.2024 06:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Zebrałam to szufelką i zaniosłam mu przed drzwi. Ze złości wysypałam wszystko na wycieraczkę - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Beata, która wysypała sąsiadowi na wycieraczkę niedopałki po jego papierosach. Nie tylko ona zmaga się z problemem "sąsiedzkiej samowolki".

Cieplejsze dni sprzyjają przesiadywaniu na balkonach, które przynależą do mieszkań i stanowią własność właścicieli nieruchomości. Niestety, zamiast łączyć sąsiadów, balkony często ich dzielą. Wszystko ze względu na zachowanie niektórych osób, związane z imprezowaniem, grillowaniem czy paleniem papierosów i rzucaniem niedopałków, które lądują na balkonach innych mieszkańców.

- Niedopałki po papierosach młodego sąsiada lądowały na moim balkonie przez kilka miesięcy. Aż podjęłam krok, którego nie żałuję. Załatwiłam to raz, a porządnie - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską Beata, mieszkanka Olsztyna.

"Co papieros, to niedopałek leciał na mój balkon"

Beata opowiada, że przez długi czas starała się być wyrozumiała dla sąsiada. Dwudziestoparolatek wprowadził się rok temu. Jak mówi, już na pierwszy rzut oka było widać, że to student.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Całe szczęście nie imprezował, ale często sprowadzał do mieszkania panienki, których odgłosy słyszałam zarówno ja, jak i mój mąż - ujawnia Beata.

Nawet to nie przeszkadzało jej jednak tak, jak rzucane przez niego niedopałki po papierosach. Beata, która nienawidzi tego zapachu, najpierw czuła go w całym mieszkaniu. Wystarczy, że otworzyła okna, a papierosowy dym uniemożliwiał jej odpoczynek we własnym domu. Potem zauważyła, że resztki lądują na jej balkonie.

- I tak za każdym razem. Co papieros, to niedopałek leciał w dół i na mój balkon. Mąż mi tłumaczył, że przecież młody ma prawo do palenia papierosów. I jakoś to tolerowałam. Kiedy spotkałam go raz na korytarzu, poprosiłam, żeby zwrócił na to uwagę. Obiecał, że tak zrobi. Ale z jego obiecanek nic nie wynikło - dodaje.

Kilka dni temu, kiedy kolejne niedopałki wylądowały na balkonie Beaty, a jeden z nich - tuż przed jej stopami, zdenerwowana postanowiła odegrać się na sąsiedzie. Zebrała resztki po papierosach, które wysypała na wycieraczkę przed mieszkaniem mężczyzny.

- Zebrałam to szufelką i zaniosłam mu przed drzwi. Ze złości wysypałam wszystko na wycieraczkę. Kiedy wracałam, spotkałam starszą sąsiadkę, która widziała, co zrobiłam. Powiedziała: "może w końcu to się skończy". Też miała dosyć tego wiecznego smrodu w mieszkaniu - mówi.

Beata ujawnia, że od kilku dni ma spokój. Czy sąsiad zrozumiał swój "błąd"? - Mam nadzieję, że tak. Mężowi na razie nie powiedziałam, że to zrobiłam - podsumowuje.

"Na balkonie nie da się wysiedzieć"

Podobną sytuację wciąż przechodzi Ola, mieszkanka Warszawy, która podkreśla, że "papierosy to jeszcze nic". Od kilku miesięcy nie może nawet otworzyć okna, nie wspominając o wyjściu na balkon. Jeden z jej sąsiadów notorycznie pali tzw. zioło, którego zapachu nie da się nie wyczuć.

- Czuję to praktycznie za każdym razem, gdy otwieram okno. Na balkonie nie da się wysiedzieć. Ostatnio wyszłam rano usiąść z kawą i wytrzymałam może pięć minut. Uciekłam, bo nie mam zamiaru tego wdychać. Nie cierpię tego zapachu - zdradza Ola w rozmowie z Wirtualną Polską.

Z tego, co wie, nie tylko ona ma problem z paleniem marihuany przez sąsiada. Jedna z jej starszych sąsiadek przykleiła na drzwiach wejściowych do ich wspólnego korytarza kartkę z wiadomością do mężczyzny.

"Drogi sąsiedzie! Przestań pan to palić. Tego smrodu nie da się wytrzymać" - napisała.

Mężczyzna jak na razie nie odpowiedział jednak na jej prośbę.

Zdjęcie podesłane przez rozmówczynię
Zdjęcie podesłane przez rozmówczynię© Archiwum prywatne

"Śmierdziało nam dymem i kiełbasą z grilla"

Choć majówka kojarzy się najczęściej z grillowaniem, Agata z Katowic mówi, że "szkoda, że na balkonie u jej sąsiada". To właśnie wtedy młody mężczyzna zorganizował kilka dni grillowania i imprezowania ze znajomymi, które objęło obszar całego mieszkania - łącznie z balkonem.

- Te kilka dni to był dla nas istny koszmar. Mieszkam w wysokim bloku z płyty. Sąsiedzi różnie spędzają czas na balkonach. Zdarzały się już imprezy, ale imprezy połączone z grillowaniem - jeszcze nigdy. Aż do teraz - opowiada.

Tegoroczna majówka była więc dla niej bardzo męczącym czasem.

- W ogóle nie odpoczęłam. Grillowali i imprezowali w najlepsze. Przez kilka dni śmierdziało nam dymem i kiełbasą z grilla. Córka myślałam, że zwariuje, bo od kilku lat nie je mięsa. Cały czas było jej niedobrze - dodaje Agata w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Niektórzy sąsiedzi podobno pukali do drzwi i prosili o spokój, ale to nic nie dało. Ktoś dzwonił na policję, ale w ciągu dnia, więc nawet nikt nie przyjechał - mówi.

Dodaje, że przez to, co działo się podczas majówki, boi się, jak będzie latem. - Też byłam młoda i wiem, jak to jest. Ale każdy ma swoje granice, które gdzieś się kończą - podkreśla.

Co możemy zrobić z uciążliwym zachowaniem sąsiada?

Oliwia Walentynowicz, prawniczka i ekspertka ds. nieruchomości radzi, aby zawsze w pierwszej kolejności porozmawiać bezpośrednio z sąsiadem i spróbować polubownie rozwiązać problem. Na wielu osiedlach obowiązuje regulamin, ustanowiony przez zarządcę nieruchomości lub wspólnotę mieszkaniową, który zabrania korzystania z grillów oraz innych "źródeł ognia" na terenie osiedla, w tym również na balkonach.

- Jeśli chodzi o powszechnie obowiązujące prawo, nie ma żadnych przepisów, które wprost zabraniałyby używanie grillów na balkonach. Z drugiej strony, kodeks cywilny wskazuje, że właściciel, ale także najemca nieruchomości nie może utrudniać lub sprawiać uciążliwym korzystanie z innej nieruchomości przez tzw. immisje, zapachowe czy dźwiękowe. Organizacja imprezy czy grilla mogą być tak traktowane - tłumaczy.

Jeśli problem nie jest jednak jednorazowy, a wizyty policji nie pomagają, możliwe jest wstąpienie na drogę prawną.

- Jeżeli sąsiad jest najemcą mieszkania, z pomocą przychodzą ustawa o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego. Zgodnie z jej postanowieniami, właściciel nieruchomości sąsiedniej ma prawo dochodzić na drodze sądowej rozwiązania przez sąd umowy najmu pomiędzy właścicielem sąsiedniego mieszkania a problematycznym lokatorem - oznajmia prawniczka.

Nieco trudniej jest w sytuacji, kiedy to problematycznym sąsiadem jest sam właściciel nieruchomości. Cała procedura może potrwać wówczas co najmniej kilka miesięcy.

- Jeżeli powództwo okaże się zasadne, sąd może nakazać sąsiadowi zaniechania lub ograniczenia uciążliwych działań, a jeśli w związku z nimi powstała jakaś szkoda - do jej naprawienia - mówi Oliwia Walentynowicz.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (484)
Zobacz także